To zaszło za daleko

Z uwagi na fakt iż nowy wordpress oparty jest o interface, który okazuje się niezwykle upierdliwy w użyciu, jeśli chciałbym, by wpisy zachowały swój pierwotny design, a tworzenie wpisu w ten sposób jest niezwykle czasochłonne i sprawia, że staje się to grą nie wartą świeczki, zmuszony jestem tymczasowo zawiesić działalność bloga. Być może zostanie on przeniesiony na nową, wygodniejszą w użyciu (przynajmniej dla mnie) platformę, a być może nie.

Budowana tu baza danych, pierwotnie dla własnego użytku, a wraz z nabieraniem przeze mnie doświadczenia cygarowego służąca pomocą początkującym sympatykom pięknego cygarowego hobby nie przepadnie – będzie tu wisieć. Niestety nowe wpisy nie pojawią się, gdyż wiele portali przestawia się na przyjazną masowemu debilowi, uproszczoną platformę, która umożliwia łatwe rozpoczęcie pisania o niebieskich migdałach, natomiast komplikuje w sposób nieproporcjonalny kontynuowanie rozpoczętej w innym edytorze pracy.

W chwili obecnej nie ma nawet możliwości edytowania innego wpisu w całości, by jedynie podmienić zdjęcia i teksty, a kopiowanie i nadpisywanie każdego elementu wpisu z osobna (każdego akapitu, ponieważ formatowanie jest przypisane do akapitu, a domyślne formatowanie nie zdaje egzaminu, każdego zdjęcia, bo nie ma funkcji automatycznego jego wyrównania w akapicie) jest, jak wspomniałem, marnowaniem czasu, który można spędzić w przyjemniejszy sposób.

Jeśli zdecyduję się na przeniesienie recenzji na inną platformę, dam znać. Jeśli nie, dziękuję wszystkim dotychczasowym czytelnikom i pozdrawiam.

Bler

Casa Turrent Serie 1942

Kilka cieplejszych dni dało mi okazję rozpocząć sezon. Jednym z wypalonych cygar było Casa Turrent Serie 1942 w formacie Robusto, które w moim humidorze spoczywało nieco ponad dwa lata (od gwiazdki 2018 roku).

Oględziny wypadły pomyślnie. Pierścień, jak widać jest biały, podwójny, ładnie zdobiony. Ładnie kontrastuje z wrapperem w kolorze głębokiego brązu. Liść okrywowy jest szorstki, a na jego powierzchni ujawniłem niewielkie uszkodzenie, które jednak nie powinno mieć wpływu na palenie. Zapach wrappera na zimno to słodka, mleczna czekolada, w pobliżu stopy nieco korzenna. Cygaro jest jędrne, bez gąbczastych miejsc. 9/10.

Otwarcie puncherem – cygaro nie prószy tytoniem. W smaku na zimno króluje kawa z lekkimi nutami cedrowego drewna (zapewne wpływ humidora). Czuć słodycz. Ciąg bardzo dobry. 9,5/10.

Pierwsza tercja zaczyna się delikatnie kwaśnymi puffami. Nic, czego nie można skorygować. Po chwili smak staje się czystszy, drzewny, choć nie żywiczny. Przez całą tercję utrzymują się te same nuty, co nie jest nieprzyjemne, ale odrobinę nudnawe. 16/20.

W drugiej tercji znika słodycz. Cygaro robi się wytrawne. Przyjemnie wytrawne. Niestety w połowie tercji dym stał się duszący i cygaro wymagało przedmuchania, po którym wróciła… nuda. 15/20.

W trzeciej tercji nie dzieje się nic. Pod koniec pojawia się pewna surowość, co normalnie nie było by pozytywem, ale z uwagi na to, że przełamuje nudę, mogę potraktować to łaskawie, jako pewną niespodziankę. 15/20.

Tempo jest nieco za szybkie, cygaro poszło z dymem w około godzinę, a nie popędzałem. Nie przygasa, nie tuneluje, nie ma niepokojących objawów, jeśli chodzi o równość spalania. Na minus mogę zaznaczyć to, że popiół nie jest zwarty i odpada po pół cala. Dość łatwo też się przegrzewa, chociaż zaznaczam, że nie popędzałem. 7,5/10.

Cygaro można obecnie kupić poniżej 30 PLN, co jest niezłą ceną. Ja jednak wolałbym dołożyć i kupić coś z charakterem, zatem stosunek jakości do ceny oceniam najwyżej na 6/10.

Ocena łączna 78 punktów dobrze oddaje moje odczucia. Tyle wyszło i zgadzam się.

Plasencia Reserva 1898 Salomones

LineagePierwszym co rzuca się w oczy przy tym cygarze jest jego niebanalny format. Cygaro rozszerza się w kierunku stopu, choć ona sama jest zwężona, co powinno ułatwić równe rozłożenie ognia. Głowa w kształcie torpedy ułatwi natomiast regulowanie ciągu. Pierścień jest oszczędny w wyrazie, brązowy ze złotym liternictwem i skromnym ornamentem. Wrapper ciemny, surowy, szorstki, pożyłkowany. Zapach delikatny, skórzany z lekko stajnianą nutą. Przy stopie delikatne nuty kakaowe, a także pieprz i siano. 8,5/10.

Po zrobieniu niewielkiego otwarcia uzyskałem fajny, ciasnawy ciąg. Smak na zimno jest nieskomplikowany, a przeważa gorzka czekolada, chociaż nie bardzo intensywna. 8/10.

Odpalenie potwierdza moje przypuszczenia co do atutów tego kształtu. Pierwsze puffy cierpkie, ale nie nieprzyjemne. Finisz wytrawny. Pokładów amoniaku pozbywam się przedmuchując cygaro i uzyskuję pyszną słodkawą drzewność, z delikatnie czekoladową nutą i utrzymanym, delikatnie pikantnym finiszem. 16/20.

W czasie trwania drugiej tercji poprawiłem otwarcie. Smak nadal drzewny, choć słodyczy jakby mniej. Dym obfity, szorstki, ale nie drażniący. Baton próbuje pokazać pazur, ale smaki pozostają na jednym poziomie. 15/20.

W trzeciej tercji trochę nudnawo. Zmian brak. Nie jest to cygaro nieprzyjemne, ale spodziewałem się odrobiny urozmaicenia. W połowie tercji pojawia się kwaśność, a cygaro zaczyna nabierać mocy. W pewnej chwili zarówno smak jak i moc są dla mnie zbyt zdecydowane i odkładam cygaro. 14/20.

W kwestii spalania, na uwagę zasługuje odpalanie – duży plus tego kształtu stopy. Samo spalanie jest równe i poza jedną krótką chwilą nie można mu nic zarzucić. Niestety konieczne było przedmuchiwanie w każdej części, bo pokłady amoniaku były solidne. Cygaro leżakowało ponad półtora roku w humidorze, ale nie złagodniało (a jeśli tak, to „na żywca” musi być potworem). Popiół odpada do popielnicy ładnymi kawałkami. 7,5/10.

Cena tego cygara nie jest bardzo wysoka, a zatem warto je wypróbować już choćby dla samego kształtu i wygody odpalania. 8/10.

Ocena łączna to 77 punktów i teraz, po podsumowaniu myślę, że nieźle odzwierciedla moje odczucia. Nie jest złe, nie jest wybitnie dobre, ale jest ciekawe, a czas spędzony w jego towarzystwie nie był zmarnowany.

 

Alec Bradley Family Blend the Lineage Gordo

LineageNa blogu istnieją już dwa wpisy „Lineage”, w formatach Robusto (recenzja z 2017r.) i Toro (z 2016r.). Tym razem czas na Gordo (6×60). Pomyślałem, że ciekawym będzie też porównać, jak zmienia sie ocena nie tylko w zależności od formatu, ale także od czasu, w którym paliłem. Wiadomo, że z czasem każdy pali więcej różnych cygar i wyrabia sobie smak. Jak w takim wypadku zmienia się ocena „the Lineage”? Czy potrafię lepiej docenić smaki, czy przeciwnie – potrafię rozpoznać, że nie są tak dobre jak myślałem? A może po prostu się mylę?

Cygaro spędziło w humidorze nieco ponad rok. Miało spędzić tam więcej czasu, ale mam drugą sztukę, a nabrałem ochotę na coś „z dawnych lat”, w dużym formacie.

Oględziny zaczynam, jak zwykle, od pierścienia. Tutaj, jak zawsze w przypadku cygar Alec Bradley doceniam misterne wykonanie, ale także pewną surowość. Wrapper cygara jest relatywnie jasny (w porównaniu do tego, co zwykle palę, a jestem miłośnikiem maduro), natomiast barwa jest apetyczna i zachęcająca. Jest lśniący, niemal oleisty i dotyk potwierdza to wrażenie. W zapachu czuć drewno, siano, zioła i miód, a na stopie dodatkowo nieco wanilii. Cygaro dobrze zbite, twarde, bez gąbczastych miejsc. 9/10.

Pomimo „ogonka” otwieram puncherem. Ciąg jest dobry, choć mógłby być odrobinę ciaśniejszy (ale to moja osobista preferencja). Smak wyraźnie miodowy, ale nie przepaściście słodki. Powiedziałbym raczej, że ma miodowy charakter. 9/10.

Pierwsze puffy są nieprzekonujące i nieczyste, ale chwilę później do głosy dochodzi palona kawa i dużo smaków ziemistych, niemal mineralnych. Po przedmuchaniu w połowie tercji pojawiają się migdały, drewno i odrobina miodowej słodyczy. Całkiem fajnie. 16/20.

Druga tercja upływa pod znakiem drewna. Nie wymaga przedmuchania. Jest przyjemna. Cygaro wytwarza sporo ładnego, jasnego, delikatnego dymu. 16/20.

Trzecia tercja to w dalszym ciągu drewno, ale w pewnej chwili bardzo zanieczyszczone gorzko-kwaśnym smakiem. To znak, że warto cygaro przedmuchać. Po tym zabiegu do drewna dołącza kawa. W drugiej połowie tercji cygaro staje się nieco przytłaczające i duszące, dlatego 13/20.

Palenie trwało niecałe 2 godziny (110 minut). W tym czasie nie przygasało, nie tunelowało i przez cały czas paliło się w równym tempie. 9/10.

Cena waha się między 35 a 50 PLN. Ja kupiłem je w dolnej części widełek, dlatego stosunek ceny do jakości oceniam na 8,5/10.

Ocena łączna na poziomie 80,5 punktów to najniższa z trzech ocen „the Lineage”, a to świadczy o tym, że jest to raczej coś do codziennego palenia i gdy wchodzimy głębiej w świat cygar i palimy coraz smaczniejsze „kąski”, to cygaro traci nieco ze swojego uroku. Ale nadal jest to solidne palenie i może dać dużo frajdy.

Perdomo Factory Tour Blend Maduro Robusto

Perdomo Factory TourOstatnio (już od dawna, tak naprawdę), gustuję w cygarach Perdomo. Mają świetny stosunek ceny do jakości i rzadko kiedy odkładam cygara tej marki zawiedziony. Większość smakuje wybornie, a jakość wykonania jest wręcz na najwyższym poziomie. Myślę, że recenzje Perdomo będą gościć na moim blogu coraz częściej.

Tym razem sięgnąłem po cygaro, którego pierścień uważam za jeden z najładniejszych w cygarowym świecie. Wygląda niczym jakiś papier wartościowy, emitowany przez mennicę. Do tego okrywa dużą część cygara. Jedynym jego minusem jest to, że trzeba go zdjąć jeszcze przed paleniem – szkoda, że pod spodem nie ma nieco mniejszego, który zostałby do późniejszego usunięcia. Wrapper jest ciemny, szorstki, z widocznymi żyłkami – nieco „roboczy”. W zapachu mocny aromat kakao oraz lekka nuta nawozu (nie jest to w żadnym razie zapach niemiły). Na stopie czuć jedynie kakao. Twardość jest dobra, choć pod palcami czuć zgrubiałe żyłki, co nieco obniża ocenę wizualną. 9,5/10.

Po otwarciu dwuostrzową obcinaczką (zwykle do tego typu cygar używam punchera, ale poczułem, że obcinarka patrzy na mnie z tęsknotą), stwierdziłem dobry ciąg i czekoladowo – rodzynkowo – rumowy smak. Bardzo przyjemny, chociaż nie do końca czysty. 9/10.

Pierwsze puffy są ostre i gorzkie. Nie przepadam za takim początkiem, więc natychmiast przedmuchuję, uzyskując kakao z mlekiem i finisz o smaku chilli. Fajne połączenie. Do tego kremowy dym. Niestety już teraz czuć, że to cygaro bez fajerwerków i z minimalnym rozwojem. 17/20.

To, co jednak należy mu oddać to to, że jest niezwykle stałe. Nie wymaga żadnej pracy, ani skupiania się na walorach smakowych. W drugiej tercji królują smaki ziemiste, nieco mineralne, a finisz jest niezmiennie paprykowy. Jest to dobre cygaro do palenia w towarzystwie, natomiast w samotności nie bardzo jest się na czym skupiać. 17/20.

Oceny wskazują na to, że cygaro jest niezwykle stałe. Potwierdza się to i w trzeciej tercji, która także nie przynosi wiele zmian. Całość określiłbym jako „nudnawe, ale smaczne”. Do tego w każdej tercji dokonałem jednego przedmuchania pod ogniem, by wyczyścić smaki. 17/20.

W kwestii spalania, jak przystało na Perdomo, niemal ideał. Paliłem godzinę i czterdzieści minut, podczas których nie wystąpiło tunelowanie, spalanie było niemal jak od linijki, a jeden przypadek przygasania mógł być spowodowany czynnikiem ludzkim (czytaj – zostawiłem je bez opieki odrobinę zbyt długo). 9/10.

Cygaro leżało w moim humidorze dwa lata i dziesięć miesięcy, może stąd wynika małe zróżnicowanie smaków poszczególnych tercji. Ocena punktowa pokazuje jednak, ze mimo to dało mi sporo frajdy. Jego cena, w granicach 40 PLN jest w porządku, jednak to żadna okazja. Gdyby pojawiło się w promocji, z pewnością dokupiłbym kilka sztuk. A tak – 7/10 punktów w tej kategorii.

Ocena łączna to 85,5 punktów, ale największa strata wynika z jego ceny (która zaniża wynik). Jeśli więc traficie na promocję, bierzcie!

Alec Bradley Prensado Gran Toro

NoirCygaro w dużym formacie, w dodatku box-press, robi świetne wrażenie wizualne. Pierścień jest bogato zdobiony, złocisty. Wrapper satynowy, szorstki w dotyku i elegancko użyłkowany. W dotyku sprężyste. Zapach to wyraźna kawa z mlekiem. Aż ślinka cieknie. Nawiasem mówiąc, w moim humidorze spędziło nieco ponad rok. 10/10.

Otwarcie puncherem daje idealny, ciasnawy ciąg o smaku ziemi, wspomnianej już kawy oraz pikantnie pieprzowej nucie. 9/10.

Pierwsze wrażenie po odpaleniu, to dominująca gorycz. Nie bardzo nieprzyjemna, ale spodziewałem się nieco łagodniejszego podejścia. Smaki są niewyraźne, przyduszone. Czuć ziemistość i pieprz. Kawa gdzieś zniknęła. Cygaro ewidentnie musi się rozkręcić. Przedmuchuje pod koniec tercji. 15/20.

Druga tercja to zupełnie inna bajka. W smaku nadal dominuje wytrawna ziemistość, ale pojawiają się delikatne nuty kwiatowe. Smaku robi się coraz więcej, a z tyłu głowy zaczynam rozpoznawać zapowiadaną kawę. Jest jej jednak tylko wspomnienie i gdyby nie aromaty na zimno, pewnie bym się jej tutaj nie doszukał. 17/20.

W trzeciej tercji objawia się potencjał tego cygara. To prawdziwa bomba smakowa. Czuć aromaty ziemiste, ale dochodzi do tego cedr, a także nieco kwaskowych nut, z którymi mam problem, bo trudno mi je zidentyfikować. Najbardziej przypominają taką kwaskową kawową goryczkę. Końcówka to wyrazista, gorzka czekolada, którą przyjemnie zakończyć to cygaro. 19/20.

W kwestii spalania był to bardzo udany wieczór. Cygaro paliłem 2 godziny. Nie tunelowało, nie gasło, paliło się niemal jak od linijki, a popiół odpadał w ładnych, zwartych kawałkach. Trudno się do czegoś przyczepić. Ocenę obniża jedynie konieczność przedmuchiwania. 9,5/10.

Cena cygara dochodzi do 40 PLN, ja kupowałem nieco powyżej 30 PLN. Myślę, że warto, bo jest to cygaro, na którym warto się skupić, podelektować. Stosunek ceny do jakości oceniam na 8,5/10.

Ocena łączna wynosi zatem 88 punktów. Jako, że jestem w krytycznym nastroju, uważam, że to wysoki wynik. Z uwagi na zaskakująco wysoką moc, oraz fakt, że warto mieć do niego wyrobione podniebienie, polecam je wytrawnym sympatykom cygarowego spędzania czasu.

 

Perdomo Reserve 10th Anniversary Noir Figurado

NoirCygaro o ciekawym kształcie i zniewalającym zapachu – to pierwsze, co przychodzi na myśl, kiedy mamy z nim do czynienia. Wrapper jest niejednolity, ciemny, lekko satynowy i pozbawiony zgrubień. Całość wieńczy duży pierścień. W pierwszej chwili myślałem, że jest podwójny, ale okazało się, że to jeden, ogromny twór. Zapach wrappera to drzewo oraz… nawóz (czyli ten „koński” zapach, którym wiele osób określa cygara). Nie dajcie się jednak zwieść, nie ma w nim nic nieprzyjemnego. Powiedziałbym wręcz, że to jedno z najładniej pachnących cygar, jakie wąchałem. Bliżej stopy zapach robi się nieco czekoladowo – orzechowy. Zdecydowanie 10/10. Leżakowało w humidorze blisko 3 lata…

Smak na zimno nie jest zbyt intensywny, co dziwi przy tak zdecydowanych walorach zapachowych. Ciąg jest ponadto luźnawy, mimo że obcinarka usunęła tylko niewielki fragment kapturka. 6/10.

Pierwsza tercja zaczyna się ostro, oraz (z uwagi na to, że trochę zepsułem odpalanie) odrobiną palonego węgla. Po chwili jednak czuć wyrazisty, słodko – gorzki smak. Wspomnę tutaj jeszcze, że z uwagi na ilość dymu, cygaro (a właściwie dym) można dosłownie przeżuwać. Podoba mi się. 17/20.

W drugiej tercji czuć charakterystyczną dla piwa goryczkę, nieco cytrusową, nieco korzenną. W smaku dominuje drewno, ale od czasu do czasu pojawiają się także orzechy. Na tym etapie cygaro jest z pewnością najprzyjemniejsze w odbiorze. 19/20.

Trzecia tercja wali w łeb solidnym drewnem. Moc wzrasta, a smak staje się zdecydowany. Niestety, traci on na finezji i po jakimś czasie staje się nudnawy i przewidywalny. Szkoda. 16/20.

Cygaro pali się we właściwym tempie (spokojne palenie każdej tercji to około 25 minut), nie przygasa, nie tuneluje, nie prószy popiołem (jedynie odrobinę podczas przedmuchania) i pali się równiuteńko. Jednak wymaga przedmuchania przynajmniej raz podczas każdej tercji. 8,5/10.

Cygaro kosztuje około 45 PLN i nie jest to moim zdaniem cena okazyjna. Natomiast w promocji warto się w nie zaopatrzyć. Stosunek ceny do jakości oceniam na 7/10.

Ocena łączna na poziomie 83,5 punktów nie jest zbyt wysoka, ale wydaje mi się, że nieźle oddaje wrażenia, które były… różne. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, ale nie czułem pełnego komfortu i radości z każdego puffa. Mimo to polecam i uważam, że jeśli będziecie mieli możliwość skosztowania tego cygara, nie powinniście jej przepuścić.

Alec Bradley New York

ABNY

Cygaro z dna humidora. To bardzo dawne zapasy, bo, jak informuje mnie data na malutkiej karteczce, którą kiedyś wsunąłem pod pierścień, cygaro leżakowało niemal 5 lat! Format to Empire (od budynku w Nowym Jorku), czyli Toro (6 x 54).

Oględziny zaczynamy od pierścienia. Jest on bardzo atrakcyjny – zarówno wizerunek budynku jak i kolorystyka utrzymana w odcieniach czerwieni podkreślonych złotem anonsuje niezłą jakość cygara. Wrapper jest aksamitny o pięknym, kasztanowym odcieniu. Niewielkie żyłki nie są zdrewniałe. Baton jest twardy, mocno zbity. Zapach to kakao, cynamon i przyprawy, które to połączenie sprawia, że na stopie cygaro pachnie niemal jak piernik. 9,5/10.

Po otwarciu puncherem otrzymują nienaganny, ciasnawy ciąg. Prószenie tytoniem nie występuje. W smaku czuć aromaty korzenne, lekko pikantne. 10/10.

Pierwsze puffy są wytrawne, ale bez kwasu. Smak nie jest może zbyt skomplikowany i, przynajmniej początkowo, dość łagodny, ale w przełyku czuć tę odrobinę zapowiadanego pieprzu. Po lekkim przedmuchaniu dym staje się kremowy i przyjemnie krąży nad głową w małych obłoczkach. 17/20.

Druga tercja to coraz bardziej duszący dym, a stopień skomplikowania się nie zmienił. Po przedmuchaniu czuć nieco drzewa i orzechów, a dym ponownie łagodnieje, ale czuć, że to cygaro o pełnej mocy, która zaczyna przykrywać walory smakowe. 15/20.

Trzecia tercja w kwestii złożoności nie różni się od drugiej. Po przedmuchaniu na chwilę pojawiają się orzechy, oraz aromat miodowy, co stanowi przyjemną odmianę. Moc jednak wzrasta coraz szybciej, a na głowie cygara zbiera się nieco niechcianej smoły, która psuje frajdę z palenia. 13/20.

Spalanie pod katem szybkości jest w normie – cygaro w formacie Toro spaliłem w półtorej godziny. Niestety, poza wspomnianą smołą pojawia się także niewielkie tunelowanie, co sprawia, że w trzeciej tercji cygaro ma tendencję do przygasania. Poza tym spalanie dość równe, samokorygujące. 6/10.

To cygaro dość tanie, a format słuszny, więc stosunek jakości do ceny nie jest najgorszy. Warto tu jednak dopisać, ze leżakowanie wiele mu nie pomaga. 8/10.

Ocena łączna to 78,5 punktu, co oddaje moje odczucia dość dobrze. Nie jest to złe cygaro, ale nie jest także rarytasem.

La Flor Dominicana 1994

LFD1994

Cygaro jest w formacie Conga, co w zasadzie odpowiada Robusto (5 x 52). W humidorze spędził prawie dwa lata. Według oficjalnych danych jest to cygaro o pełnej mocy.

Pierścień ciemno czerwony, z misternym rysunkiem, który widać na załączonym zdjęciu i złotymi zdobieniami. Wrapper ciemny z solidnymi, ale nie zdrewniałymi żyłkami. Zapach to kakao z wyczuwalną pikantną nutką, nieco bardziej korzenny na stopie. Cygaro jest dobrze zbite, bez gąbczastych miejsc. 9,5/10.

Smak na zimno zaskakująco złożony. Wyczuwalne oczywiście kakao, pełne nut korzennych i ziołowych, sporo słodyczy, ale także odrobina ziemistości. Zaobserwowałem także niezwykle gruby kapturek, który jednak nie popękał, kiedy otwierałem puncherem. Ciąg odpowiedni – czuć lekki opór. 10/10.

Pierwsze wyczuwalne smaki są słodkie z pikantnym finiszem. Ani śladu goryczy czy kwasu. Przez całą tercję czuć bardzo dużo smaku. Finisz długi, pikantny. Duża ilość kremowego, aromatycznego dymu. 19/20.

Druga tercja nadal jest pyszna. Aż trudno się powstrzymać przed zbyt częstym smakowaniem, co jednak przegrzewa cygaro. W profilu smakowym pojawia się wyraźny smaki orzechów. Przedmuchuję, gdy dym traci swoją kremowość. 16/20.

W trzeciej tercji moc wyraźnie już wzrasta. Smaki mieszają się bardziej i trudno je od siebie rozdzielić i zidentyfikować. Niestety w połowie tercji przegrzałem cygaro i nie dało mi już tak wiele przyjemności, jak się spodziewałem. 15/20.

Palenie trwało około godziny. Nie wiem, czy to z powodu ciągłego przyspieszania, czy też cygaro pali się nieco szybciej niż przeciętnie. Nie występowało przygasanie czy tunelowanie, a spalanie było równe jak od linijki. Mimo wszystko cygaro wymagało oczyszczenia przez przedmuchanie. 9/10.

Kiedy je kupowałem kosztowało około 30 PLN. Obecnie jest to raczej 40 PLN. Cena jest więc obecnie dość przeciętna, ale cygaro nie jest wcale złe, zatem stosunek jakości do ceny oceniam na 8/10.

Ocena łączna to 86,5 punktów i na wyczucie myślę, że odpowiada to moim odczuciom. Cygaro raczej nie jest dla początkujących z uwagi na dość dużą moc. Polecam przerwać po przekroczeniu ostatniego cala, bo moc końcówki może przytłoczyć.

 

Diamond Crown Julius Caeser Robusto

Julius CeaserDzisiaj pogoda pozwoliła na spacerowe palenie. Po chorobie jest to dla mnie prawdziwa okazja. Mój wybór padł na cygaro, które dostałem na urodziny w 2018 roku. Spędziło w moim humidorze nieco ponad półtora roku. A że paliłem na spacerze, to zapomniałem o zrobieniu zdjęcia… na szczęście zrobiłem notatki.

Nazwa cygara powstała na cześć założyciela J.C. Newman Cigar Company (tak, to właśnie te inicjały). Diamond Crown to natomiast linia premium, która powstała w 1995 roku, aby upamiętnić setną rocznicę powstania firmy.

Pierścień ma oryginalną kolorystykę, co widać na zdjęciu. Nie spotkałem zbyt wielu pierścieni w kolorach błękitu. Podoba mi się. Wrapper piękny – ciemny, aksamitny, bez grubych żyłek. Ideał! Zapach wrappera czekoladowy, na stopie intensywniejszy. Jeśli chodzi o zbicie, to niestety da się wyczuć lekko gąbczaste miejsca. Myślę jednak, że nie wpłynie to na jakość palenia. 9/10.

Otwarcie puncherem daje dobry, ciasny ciąg. Niestety pęknięty kapturek sprawia, że cygaro delikatnie się rozwija. Okazało się jednak, że nie przeszkadza to w paleniu, bo po chwili zapomniałem o pękniętym kapturku. Smak na zimno jest pikantny, z ciekawą, anyżkową nutą. 9/10.

Pierwsze puffy są gorzkawe, ale nie przesadnie. Delikatne przedmuchanie sprawia, że cygaro jest orzechowe, nieco ziołowe. Pod koniec tercji moc wzrasta i cygaro dusi (być może to kwestia niedawnej choroby, bo nominalnie cygaro oznaczone jest jako średniej mocy). 15/20.

Druga tercja, po przedmuchaniu, jest po prostu świetna. Orzechy, słodkie kakao, zioła, zero duszenia. Bardzo mi się podobało. Dla takiej tercji warto palić cygara. 19/20.

Trzecia tercja natomiast nieco mnie zmęczyła. Zaczęło się dobrze, bo orzechy dostały pieprzu. Niestety w połowie tercji pojawiła się gorycz, chociaż cygaro nie było przegrzane. Pod sam koniec znów zrobiło się duszące i gorzkie. 14/20.

Spalanie było niemal wzorowe. Nie za szybkie, nie za wolne, bez tunelowania, z ładnym stożkiem przez większość czasu i jedynie przez chwilkę nieco się skrzywiło, ale samodzielnie się skorygowało. 9/10.

Cygaro niestety nie należy do najtańszych (przynajmniej cena była dość wysoka, kiedy cygaro było jeszcze dostępne w moim ulubionym sklepie), co sprawia, że stosunek jakości do ceny nie jest zbyt korzystny. W moim subiektywnym odczuciu uważam, że cena rzędu 45 PLN za to cygaro zasługuje jedynie na notę 5/10.

Ocena punktowa to zaledwie 80 punktów. Można śmiało powiedzieć, że niewiele, bo zwykle cygara oceniam na więcej. Warto jednak pamiętać, że jest to ocena uzyskana na spacerze (a zdecydowanie wolę palić w fotelu), a cygaro sprawiło mi dużo radości. Niestety, paliłem lepsze (i tańsze) cygara, stąd taki, a nie inny rezultat. Mimo to, poleciłbym to cygaro, ponieważ jego profil jest dość oryginalny i może się podobać.